sobota, 17 marca 2012

Dzień 18 - Yoga X

Dzisiaj było zwyczajne. Tak jak w poprzednim tygodniu postanowiłem przypalić trochę te mięśnie brzucha. Znalazłem złoty środek, który masakrycznie mnie zmotywował, RevAbs z programem Fat-Burning Abs. To podobno druga faza tego programu, ale co tam jak twardziel jestem przecież. Całość trwała 40 minut (w tym rozgrzewka i CoolDown). Już w pierwszych dziesięciu minutach jesteś spocony, a co się dzieje dalej to tylko poezja "potu". Najlepsze jest to, że nie brałem żadnych dodatkowych suplementów wspomagających spalanie. Jakie efekt? AB Ripper może się schować, to zestaw chyba czterech ćwiczeń, które powtarzasz także ze cztery razy. Mięśnie napięte jak nigdy (nawet godzinę po ćwiczeniach), strasznie rozpalone, pierwszy raz poczułem, że mam na brzuchu "grzejnik". Super sprawa, widzę, że jest nadzieja na sześciopak!

Dzień 17 - Shoulders & Arms

Ulubiony zestaw ze środka tygodnia, jak zawsze udany. Wszystko może dlatego, wielce tu fizycznie się nie przemęczasz, bardziej chodzi o siłę mięśni, z którą się walczy. Ripper także coraz lepiej, z Mejsonem doszedłem już do 29.
Z jedyną rzeczą, którą próbuje wyczuć to ustawienie rąk i kręgosłupa podczas rippera. Oto moje spostrzeżenia:
- Ręce z palcami do tyłu (najzwyklejsze podparcie się) - nie napinają się wszystkie mięśnie
- Ręce z palcami wzdłuż tułowia (w stronę nóg, jak Tony) - znacznie lepiej, ale walczysz z kręgosłupem.
- Ręce z palcami wzdłuż tułowia, brodę wyciągasz w górę w cel wyprostowania kręgosłupa - znacznie lepiej, jak nie najlepiej.
Testuje jeszcze kąt nachylenia kręgosłupa, może znajdę wkrótce idealną pozycję.

środa, 14 marca 2012

Dzień 16 - Plyometrics

Ciężki dzień, ogólne zmęczenie organizmu, a na dodatek za późno podszedłem do tematu Plyo. Co z tego wynikło? Walka z samym sobą, a dokładnie burza w moim głupim mózgu. Po 20 minutach, jedna półkula mówi, weź to zakończ, zmęczony jesteś, a druga nie daj dupy. Nalałeś sobie 0,5 litra wody do bidonu, nie można tego zmarnować. Z takim podejściem wytrwałem do końca, na końcu poczułem się nawet lekko spełniony, dałeś chłopie radę!

wtorek, 13 marca 2012

Dzień 15 - Chest and Back, Ab Ripper X

Rozpoczął się trzeci tydzień ciężkiej pracy. Staram się z tygodnia na tydzień, bardziej się starać, szczególnie w partii brzucha. Cała reszta jakoś rośnie i ładnie się buduje, może to zasługa wcześniejszych podejść.
Testowałem mój nowy nabytek, spalacz tłuszczu. Powiem szczerze, że fajna sprawa (łykasz 30 minut przez treningiem), człowiek poci się znacznie mocniej. Nie zauważyłem jakiegoś wzrostu temperatura ciała, czy też innych skutków ubocznych. Najzwyczajniej w świecie, ciało spala definitywnie więcej, choć nie wiem czy to zmęczenie/pot czy tkanka tłuszczowa.
Zestaw, poza końcówką robiłem na pełnej petardzie. Aż sam byłem zdziwiony jak dobrze mi idzie, że mi się chce i w ogóle... Ripper dzisiaj jednak pod koniec z dużymi przerwami, chyba za bardzo przegiąłem przed, aż dostałem dreszczy w rękach...

Blog - komentarze

Właśnie nauczyłem się odczytywać Wasze komentarze na blogu. Do tej pory robiłem to gdy coś zauważyłem, okazuje się, że można inaczej. Znalazłem nawet komentarze z przed roku, WIELKIE PRZEPRASZAM dla tych, którym nie odpowiedziałem.

Dzień 14 - Rest or X Stretch

Jak zwykle, wybrałem REST

Dzień 13 - Kenpo X

Weekendowy spalacz kalorii. Nadal nie mam żadnego pulsometra, szkoda mi w to inwestować, może z "nim" trening byłby efektywniejszy, tego nie wiem. Jakoś nie śpieszno mi do tego, aby się o tym przekonać.
Kupując sobie zapas "cienkiego" mleka (0,5%, wiem, że to sama woda), zauważyłem mały straganik w przejściu za kasami. Miły Pan sprzedawał tam wszelakie suplementy diety dla sportowców. Oczywiście sobie coś kupiłem, Olimp Thermo Stim, podobno dobre, jak przeczytałem na forach. Kapsułka przed obiadem i przed treningiem. Po jutrze będę testował w praktyce, mam zamiar wycisnąć ile się da, z tego "tłuszczu".

Dzień 12 - Legs and Back, Ab Ripper X

Pomimo, że ćwiczenia są dość dobrze dobrane (mówię tylko o "Legs..."), odczuwam, że się w nich zupełnie nie rozwijam. Wszystko od kolana w dół, idzie ładnie, jednak jeżeli chodzi o uda, znacznie gorzej. Mam nadzieje, że to kwestia wprawy i ciężkiej pracy w następnych tygodniach.
Ripper jak zwykle po "nogach" idzie znacznie lepiej.

Ociągam się z wpisami

Przez ostatnie dni, zawsze coś innego było do roboty (przynajmniej wymówka jest), dlatego też brakuje ostatnich wpisów. Dzisiaj już za późno, najzwyczajniej mi się nie chce. Jutro, tzn. dziś uzupełnię co brakujące...
Żeby tylko ktoś nie pomyślał, że przestałem ćwiczyć, oj nie, nie!

piątek, 9 marca 2012

Dzień 11 - Yoga X

Oj niełanie! Nie wybaczę ci, że nie ćwiczyłeś Jogi!, powiedziałby z pewnością Tony. Ale za to mam wymówkę, chcę spalić ten tłuszcz na brzuchu (jak najszybciej), a joga dzisiaj jest dla mnie trochę mało efektywna. Co robiłem, a mianowicie testowo odpaliłem program o nazwie RevAbs, z pierwszym dniem kursu (Total Strength Mercy Abs).
Uczucia co do tego programu mam mieszane, po jakiś 30 minutach załapałem, że się pocę. Wszystkie ćwiczenia z początku wydawały mi się mało efektywne, nie czułem tych mięśni, ale za to później najnormalniej w świecie je  przerwałem. "Bençao Push Kick Sit-ups" mnie wykończyły...









Jutro już wracam do normalności (nogi).

Dzień 10 - Shoulders, Arms and Ab RipperX

Zapomniałem wczoraj co nieco napisać o ćwiczeniach, nadrabiam dzisiaj. Przyznam krótko, dostałem dobry wycisk. Już na ten temat się rozpisywałem, że bardzo lubię ten zestaw. Jednak przyznam, że jest już zdecydowanie lepiej niż przed tygodniem. Na rozgrzewce "mycie szyb" wykonałem w całości, pomimo, że paliło, jedynie na DeepSwimmerPress musiałem zaliczyć pauzy, nie dało się tego wytrzymać...
Ripper'ek też całkiem dobrze, może poza Mejsonem, który zawsze przerywam na jakiś ~24. Nadal jednak przy nożycach nie jestem w stanie wyprostować nogi do końca (tej która ma iść w górę), mięśnie mam strasznie sztywne. Trzeba będzie to jakoś rozciągnąć, może joga...

środa, 7 marca 2012

Dzień 9 - Plyometrics

Kolejny dzień bez gadania Tony'ego, sprawdza się to rewelacyjnie. Już nawet ten zegar tak nie przeszkadza, byle tylko ON, zbędnie nie przegadywał programu. Niestety trzeba obserwować lub uważnie słuchać kończącej się muzyki, ale ogólnie nie jest źle.
Widzę, że drastycznie wzrosła koncentracja podczas ćwiczeń, co przekłada się na większe napięcie mięśni (efektywniejsze ćwiczenia). Dziś ćwiczenia wykonałem prawie wszystkie, jedynie RockStarHoops, zawsze odkąd pamiętam, sobie odpuszczam. Jakoś mi te podskoki "nie leżą", wykonuje w tym czasie podnoszenie kolan do góry, prawie to samo :)
Jutro pakujemy łapy, nie ma lipy!

wtorek, 6 marca 2012

Dzień 8 - Chest and Back, Ab Ripper X

Jakby to powiedzieć, niby normalny początek tygodnia z P90X, ale jednak znacznie odróżniający się od ostatniego, od którego miałem przyjemność zaczynać.
Poza zasłonięciem zegara głównego, znalazłem kolejny złoty środek do utrzymania koncentracji podczas ćwiczeń. Pierwszy raz w swojej historii z Tony'm, z głównego menu płyty DVD wybrałem Music & Cues (czyli sama muzyka z krótkim zaznaczeniem rozpoczęcia ćwiczenia, bez zbędnego gadania o tym jakie ma piękne buty). Niby nic, a jak to pozwoliło mi się skoncentrować, maskara...
Z większą koncentracją, wykonywałem więcej ćwiczeń niż dotychczas. Mam nadzieje, że to w tym kierunku będzie się ciągnęło. Jutro skoki, jestem ciekaw, czy bez przynudzania będzie równie dobrze.

Dzień 7 - X Stretch / Rest

Tak odpoczywałem, że aż zapomniałem wpisać coś na bloga.
Wybrałem oczywiście rest.

niedziela, 4 marca 2012

Mój pomiary z Fit-Test'u

Nadal nie mam czasu na zdjęcia, w przyszłym tygodniu coś popstrykam.
Poniżej moje wymiary na starcie.

Dzień 6 - Kenpo X

Kenpo zawsze traktowałem jako rozrywkę weekendową, to się nie zmieniło. Pamiętam jak za pierwszym razem cała rodzina śmiała się ze mnie, jak to ślamazarnie wykonuje ruchy "karate". Nie było w tym żadnej płynności oraz gracji. Teraz to co innego, bardziej jestem skupiony i z większą energią wykonuję ciosy... Ponieważ to typowy spalacz kalorii, szkoda go pomijać, dość mocno naciągasz mięśnie, które są potrzebne w ciągu tygodnia, ułatwia to ci dalszą pracę nas sylwetką. Mocno się zastanawiam czy jutro nie zrobić strech'a po tym wszystkim, czas pokaże jak będzie.
Jedynie, co po tym tygodniu widzę to:
- ramiona się wzmacniają/napinają
- nogi także odzyskują kształty, łydki znacznie szybciej
- klata piersiowa idzie w siłę
- wielki minus dotyczy szcześciopaka (brzuch), słabo brnie przez ten tłuszcz...

sobota, 3 marca 2012

Dzień 5 - Legs & Back + Ab Ripper X

Po wczorajszym dniu wypadłoby trochę wszystko nadrobić. Yogę nadrobiłem połowicznie, ponad dwu godzinnym spacerem na świeżym powietrzu. Choć wiadomo, że żaden to substytut...
Zestaw bardzo przyjemny, praktycznie bez jakiś komplikacji, o wiele łatwiej wykonuje się po niem AB Rippera. Co było moim wielkim zaskoczeniem, nożyce wykonałem 11 razy pod rząd, w tępie Tony'ego. Uważam to za swoisty sukces, choć moja druga noga (przy każdej zmianie) nie osiąga jeszcze idealnej "prostości" w kolanie. Walczę, walczę i nadal mam 90 stopni, musiałbym te nogi jakoś rozciągnąć, choć zupełnie nie wiem jak.
Wielokrotnie łapałem się na tym, iż nie mogłem dalej ćwiczyć. Organizm (fizycznie) mógł, ale umysł coś się poddawał, po jakiś 15 sekundach mogłem wrócić do ćwiczeń. Może brak świeżego powietrzna na to jakoś wpływa, sprawę będę badał w następnych dniach. Jest to dość de motywujące.
Jutro Kempo, a więc trochę rozrywki.

piątek, 2 marca 2012

Dzień 4 - Yoga X

Dzisiaj krótko, powiem, że było ciężko. Ale to nie z powodu klocków do jogi czy dziwnych pozycji wojowników. Najzwyczajniej w świecie, krótka wizyta znajomych przerodziła się w żołądkową gorzką. Czyli nie było czasu na Tony'ego. W tej chwili organizm już nie pozwala. 
Nadrobię to kiedyś, obiecuję! Jutro są nogi, a więc nie odpuszczę...
Nadal jednak uważam jogę za ważny element całości, kiedyś myślałem inaczej, ale byłem w błędzie. Joga pozwala dość mocno zrelaksować mięśnie, przed następnymi sesjami. Uznam dzisiaj, że mięśnie dość już się wyluzowały i zrelaksowały ;)

czwartek, 1 marca 2012

Dzień 3 - Shoulders and Arms + Ab Ripper X

Przyznam, że ten dzień zawsze najbardziej lubiłem. Nie trzeba skakać i robić różnych dziwnych rzeczy, najzwyczajniej w świecie tylko "pakujesz". Pamiętając jak to wyglądało w poprzednich edycjach, stwierdziłem luzik, popakuje. Okazało się, że przy pewnych ćwiczeniach wymiękałem w połowie, a już prawie chciałem kupić większe hantle (teraz mam 5kg). Na tą chwilę czuję, że jeszcze dużo pracy przede mną, co powiem z jednej strony mnie cieszy, będę widział efekt końcowy. Choć z drugiej chciałbym to wszystko osiągnąć w tydzień/dwa. Wiem, że zrzędzę co każdy post, ale na tym to polega.
Ogólnie mięśnie się coraz bardziej wybijają, AB Ripper w 70-75% mogę uznać za zaliczony.

Aaaa, zapomniałbym o rewolucji!
Zasłoniłem główny zegar w TV, zadziałało i to rewelacyjnie! Nie było już ciągłego, wewnętrznego jęczenia, ile to jeszcze zostało. Na prawdę polecam ten sposób.  

środa, 29 lutego 2012

Fajny artykuł - 5 porad jak przejść przez Plyo i nie paść na "buzię"

http://trek2befit.com/p90x-plyometrics

Dzień 2 - Plyometrics

Dzień drugi, a ja niestety czuję się jakby to trwało całą wieczność. Boję się, że tracę motywację, ale to tylko takie małe ogólne odczucie. Plyo okazało się nie takie strasznie, spociłem się jak świnia, jednak każde ćwiczenie wykonywałem bez problemu. Widać, że ten zegar na TV działa strasznie psychologicznie. Postanowiłem zrobić eksperyment z "Hot Foot". Nie patrzyłem na zegar, zawsze na 27-28 sekundzie już nie dawałem rady. Tym razem, nie patrząc na ekran, podskakiwałem nawet za dużo. Znaczenie ma także technika, Tony mówi o robieniu krzyża, fakt, to wyczerpuje łydkę na maksa. Wystarczy skakać z boku na bok, wytrzymałość wzrasta nawet do 40 sekund. Pytanie czy to jednak równie efektywnie, mam nadzieję, że tak.
Po ćwiczeniach, musiałem odrobić jeszcze wczorajszy AB Ripper X. Mejsona przerwałem na chwilę po 23 razach (później wróciłem), kiedyś to można było ponad 40 jednym ciągiem :)
Co do porannego Insanity, chwilowo dałem sobie z tym spokój, lepiej być wyspanym. Choć zupełnie jeszcze nie odrzucam tematu.

wtorek, 28 lutego 2012

Dzień 1 - Chest & Back

Ooooo, było ostro. Wstałem o godzinie 5:40, mata, woda, laptop z już włączonym programem (na pauzie) czekam na mnie w kuchni. Plan był prosty, mam zacząć ćwiczyć rano (kolejna porcja Insanity), czy to zrobiłem, oczywiście, że tak. Jednak wytrwałem tylko jakieś 7 minut, co i powiem tak dość dużo. Przerwałem ze względu na zmęczenie, kładłem się po godzinie pierwszej w nocy. Fizycznie dałbym radę, jednak mój umysł jeszcze ewidentnie spał. Nie zmartwiło mnie to jakoś, najważniejsze, że wstałem i chciałem się rozgrzać. Powiem szczerze, coś w tym jest, po chwili byłem już rozbudzony, ale nie na tyle aby to kontynuować...
Tak jak napisałem wczoraj, nic się nie stanie, jeżeli coś tam mi rano wypadnie. Najważniejszy program to P90X! Wystartowałem z Chest & Back, na początku myślałem, że pójdzie dość lekko (robiłem to przecież już wiele razy). Później okazało się jednak, że moje myśli błądziły głęboko w chmurach. Pompki wykonywałem dość powoli, porównując to do tego co widziałem w na ekranie. Jednak, jak to mówi Tony "quality over quantity", dlatego też się nie przejmuję. Chciałbym zaznaczyć, że do pompek podchodzę tylko na kolanach (na nogach robię z 8 i koniec, nie wiem dlaczego). Drążek tylko z krzesłem (normalnie podciągnąłbym się może ze dwa razy), taka forma najbardziej mi odpowiada, mogę zrobić więcej. Ostatnie 10 minut przed CoolDown było już męczarnią, którą jednak przeszedłem.
Zatrzymałem się na 0:00 i nie czekałem już na AB Ripper'a. Może jutro to nadrobię, za dużo razy leżałem na macie. To chyba jak na pierwszy dzień, już dla mnie dosyć.
Tak tylko podsumowując:
- Drążek - robiłem serie do 20 powtórzeń, nie więcej (jeżeli mogłem dalej, to przerywałem)
- Pompki (pierwsze seria) - max 23 (wiem słabo, ale pamiętajcie "Never sacrifice form")

Musze jeszcze zrobić sobie jakieś zdjęcia, przecież za 89 dni będę wyglądał jak młody Bóg!

poniedziałek, 27 lutego 2012

Nazwę to "przedstart" - Dzień 0

Czas najwyższy nadszedł na ciężką pracę. Waga, coś za bardzo nie chciała już niżej zejść, zatrzymała się na 93,5kg.Ale myślę, że to wystarczy, za dużo tego czekania.
Dlaczego dzień 0, a to dlatego, że postanowiłem rozpocząć program od wtorku, a nie od poniedziałku. Co jednak nie oznacza, że poniedziałki będę miał wolne. Wiem, że może to zawiłe, za chwilę okaże się jeszcze bardziej, a to wszystko dzięki mojej wybujałej fantazji, nowego podejścia do ćwiczeń. W wielkim skrócie:
1. P90X - Wtorek-Niedziela (popołudniu, zaraz po pracy)
2. Insanity - Poniedziałek-Sobota (rano, przed pracą)
Niezły hardcore sobie zaplanowałem, ale trzeba jakoś do formy dojść, co nie!. Jeszcze nie wyobrażam sobie ćwiczeń o 5 rano, a przecież fizycznie to możliwe. Jeżeli nie spróbuje, to się nigdy nie dowiem. Zawsze mogę z jednego zrezygnować (z rana lub południa), nic się nie stanie.
Dzisiaj poniedziałek, a więc tylko jeden zestaw, Insanity - Plyometric Cardio Circuit (Fittest był wczoraj). Było jak to w Insanity, niezwykle ciężko i wyczerpująco. Po koniec (jakieś 7 minut przed końcem) musiałem zrobić sobie większy break, nie dawałem rady z tym wszystkim. Wszystko po trzy serie, z czego każda coraz szybciej. Ale w końcu wróciłem na tory i pociągnąłem do końca. Dzień uznaje za udany. Jutro zaczyna się to gorsze... ;)

czwartek, 2 lutego 2012

Wstępne podejście przed czwartą próbą ukończenia całego programu

Dawno mnie tu nie było, płyty się kurzą, waga rośnie (święta zawsze tak wyglądają). Zaczynam (przynajmniej taki mam zamiar) podejście do sesji nr 4 (przypominam, mój dotychczasowy maks to 61 dni bez przerwy).
Jednak tym razem zaczynam inaczej, a to dzięki pomocy serdecznego kolegi, który wytrwale zaczął rok z postanowieniem P90X. Nie byłoby w tym nić dziwnego, jednak jego rozpoczęcie programu poprzedzone było dość dużym zaangażowaniem w zbicie podstawowych paru zbędnych kilogramów. Po osiągnięciu założonego optimum, rozpoczął program. U mnie ma być tak samo!
Nie mogę powiedzieć, że cierpię na nadwagę, jednak gdy tylko odczuwam, że pod żebrami coś mi za mocno wychodzi, wpadam w dość mocny niesmak.
Dziś to już trzeci tydzień przed sesji. Z 98kg udało się już zejść do stabilnych 94kg. Moje optimum w tym przypadku to ok 90kg. Po osiągnięciu tej wagi rozpocznę oraz mam nadzieję, że ukończę mój "sezon" nr 4.

Testowo wykonałem program tzw. poniedziałkowy (Chest, Shoulders & Triceps & AB Ripper). Okazuje się, że poprzednie sesje nie poszły na marne. Po prawie rocznej przerwie i przebytym jednym treningu, moje mięśnie nagle się odrodziły, choć byłem przekonany, że już po nich.

W tej chwili jest trochę za "bardzo" zimno, ale jeszcze przed świętami starałem się trzymać formę
sports-tracker.com. Nadal jednak nie wiem jak się mocniej motywować...