środa, 29 lutego 2012

Fajny artykuł - 5 porad jak przejść przez Plyo i nie paść na "buzię"

http://trek2befit.com/p90x-plyometrics

Dzień 2 - Plyometrics

Dzień drugi, a ja niestety czuję się jakby to trwało całą wieczność. Boję się, że tracę motywację, ale to tylko takie małe ogólne odczucie. Plyo okazało się nie takie strasznie, spociłem się jak świnia, jednak każde ćwiczenie wykonywałem bez problemu. Widać, że ten zegar na TV działa strasznie psychologicznie. Postanowiłem zrobić eksperyment z "Hot Foot". Nie patrzyłem na zegar, zawsze na 27-28 sekundzie już nie dawałem rady. Tym razem, nie patrząc na ekran, podskakiwałem nawet za dużo. Znaczenie ma także technika, Tony mówi o robieniu krzyża, fakt, to wyczerpuje łydkę na maksa. Wystarczy skakać z boku na bok, wytrzymałość wzrasta nawet do 40 sekund. Pytanie czy to jednak równie efektywnie, mam nadzieję, że tak.
Po ćwiczeniach, musiałem odrobić jeszcze wczorajszy AB Ripper X. Mejsona przerwałem na chwilę po 23 razach (później wróciłem), kiedyś to można było ponad 40 jednym ciągiem :)
Co do porannego Insanity, chwilowo dałem sobie z tym spokój, lepiej być wyspanym. Choć zupełnie jeszcze nie odrzucam tematu.

wtorek, 28 lutego 2012

Dzień 1 - Chest & Back

Ooooo, było ostro. Wstałem o godzinie 5:40, mata, woda, laptop z już włączonym programem (na pauzie) czekam na mnie w kuchni. Plan był prosty, mam zacząć ćwiczyć rano (kolejna porcja Insanity), czy to zrobiłem, oczywiście, że tak. Jednak wytrwałem tylko jakieś 7 minut, co i powiem tak dość dużo. Przerwałem ze względu na zmęczenie, kładłem się po godzinie pierwszej w nocy. Fizycznie dałbym radę, jednak mój umysł jeszcze ewidentnie spał. Nie zmartwiło mnie to jakoś, najważniejsze, że wstałem i chciałem się rozgrzać. Powiem szczerze, coś w tym jest, po chwili byłem już rozbudzony, ale nie na tyle aby to kontynuować...
Tak jak napisałem wczoraj, nic się nie stanie, jeżeli coś tam mi rano wypadnie. Najważniejszy program to P90X! Wystartowałem z Chest & Back, na początku myślałem, że pójdzie dość lekko (robiłem to przecież już wiele razy). Później okazało się jednak, że moje myśli błądziły głęboko w chmurach. Pompki wykonywałem dość powoli, porównując to do tego co widziałem w na ekranie. Jednak, jak to mówi Tony "quality over quantity", dlatego też się nie przejmuję. Chciałbym zaznaczyć, że do pompek podchodzę tylko na kolanach (na nogach robię z 8 i koniec, nie wiem dlaczego). Drążek tylko z krzesłem (normalnie podciągnąłbym się może ze dwa razy), taka forma najbardziej mi odpowiada, mogę zrobić więcej. Ostatnie 10 minut przed CoolDown było już męczarnią, którą jednak przeszedłem.
Zatrzymałem się na 0:00 i nie czekałem już na AB Ripper'a. Może jutro to nadrobię, za dużo razy leżałem na macie. To chyba jak na pierwszy dzień, już dla mnie dosyć.
Tak tylko podsumowując:
- Drążek - robiłem serie do 20 powtórzeń, nie więcej (jeżeli mogłem dalej, to przerywałem)
- Pompki (pierwsze seria) - max 23 (wiem słabo, ale pamiętajcie "Never sacrifice form")

Musze jeszcze zrobić sobie jakieś zdjęcia, przecież za 89 dni będę wyglądał jak młody Bóg!

poniedziałek, 27 lutego 2012

Nazwę to "przedstart" - Dzień 0

Czas najwyższy nadszedł na ciężką pracę. Waga, coś za bardzo nie chciała już niżej zejść, zatrzymała się na 93,5kg.Ale myślę, że to wystarczy, za dużo tego czekania.
Dlaczego dzień 0, a to dlatego, że postanowiłem rozpocząć program od wtorku, a nie od poniedziałku. Co jednak nie oznacza, że poniedziałki będę miał wolne. Wiem, że może to zawiłe, za chwilę okaże się jeszcze bardziej, a to wszystko dzięki mojej wybujałej fantazji, nowego podejścia do ćwiczeń. W wielkim skrócie:
1. P90X - Wtorek-Niedziela (popołudniu, zaraz po pracy)
2. Insanity - Poniedziałek-Sobota (rano, przed pracą)
Niezły hardcore sobie zaplanowałem, ale trzeba jakoś do formy dojść, co nie!. Jeszcze nie wyobrażam sobie ćwiczeń o 5 rano, a przecież fizycznie to możliwe. Jeżeli nie spróbuje, to się nigdy nie dowiem. Zawsze mogę z jednego zrezygnować (z rana lub południa), nic się nie stanie.
Dzisiaj poniedziałek, a więc tylko jeden zestaw, Insanity - Plyometric Cardio Circuit (Fittest był wczoraj). Było jak to w Insanity, niezwykle ciężko i wyczerpująco. Po koniec (jakieś 7 minut przed końcem) musiałem zrobić sobie większy break, nie dawałem rady z tym wszystkim. Wszystko po trzy serie, z czego każda coraz szybciej. Ale w końcu wróciłem na tory i pociągnąłem do końca. Dzień uznaje za udany. Jutro zaczyna się to gorsze... ;)

czwartek, 2 lutego 2012

Wstępne podejście przed czwartą próbą ukończenia całego programu

Dawno mnie tu nie było, płyty się kurzą, waga rośnie (święta zawsze tak wyglądają). Zaczynam (przynajmniej taki mam zamiar) podejście do sesji nr 4 (przypominam, mój dotychczasowy maks to 61 dni bez przerwy).
Jednak tym razem zaczynam inaczej, a to dzięki pomocy serdecznego kolegi, który wytrwale zaczął rok z postanowieniem P90X. Nie byłoby w tym nić dziwnego, jednak jego rozpoczęcie programu poprzedzone było dość dużym zaangażowaniem w zbicie podstawowych paru zbędnych kilogramów. Po osiągnięciu założonego optimum, rozpoczął program. U mnie ma być tak samo!
Nie mogę powiedzieć, że cierpię na nadwagę, jednak gdy tylko odczuwam, że pod żebrami coś mi za mocno wychodzi, wpadam w dość mocny niesmak.
Dziś to już trzeci tydzień przed sesji. Z 98kg udało się już zejść do stabilnych 94kg. Moje optimum w tym przypadku to ok 90kg. Po osiągnięciu tej wagi rozpocznę oraz mam nadzieję, że ukończę mój "sezon" nr 4.

Testowo wykonałem program tzw. poniedziałkowy (Chest, Shoulders & Triceps & AB Ripper). Okazuje się, że poprzednie sesje nie poszły na marne. Po prawie rocznej przerwie i przebytym jednym treningu, moje mięśnie nagle się odrodziły, choć byłem przekonany, że już po nich.

W tej chwili jest trochę za "bardzo" zimno, ale jeszcze przed świętami starałem się trzymać formę
sports-tracker.com. Nadal jednak nie wiem jak się mocniej motywować...